header-photo

Późnowiosenne porządki

 

The day London stood still1
Nareszcie można powiedzieć, że wiosna za oknem zagościła na dobre. Londyńczycy zdążyli zepchnąć w otchłanie niepamięci traumę, jaką wywołał jednodniowy atak zimy. Kilka centymetrów białego puchu kompletnie sparaliżowało jedną z największych metropolii świata. Większość obcokrajowców przywitało ten fakt ze sporym zdziwieniem bezskutecznie wypatrując autobusów, które podwiozłyby ich do pracy. Pozostali radośnie wykorzystali dzień wolny na lepienie bałwanów i śnieżne bitwy. W efekcie już z dużo mniejszą dozą radości bankierzy podliczają milionowe straty spowodowane zimowym kryzysem. Gdyby śnieg popadał parę dni dużej, pewnie zostałby winowajcą załamania gospodarczego (z angielska credit crunch; prawda, że ładnie?). Swoją drogą przyczyny światowego kryzysu ciekawie klaruje Adam Cebula w kwietniowym Science Fiction. Jak się okazuje na samym marketingu daleko się nie zajedzie i trzeba jeszcze umieć coś zrobić, a nie tylko sprzedać. Zanim jednak trend się odmieni i business przestanie wabić mirażem rogu obfitości, przyjdzie jeszcze trochę poczekać.

Research - who would do this for a living?2
Na szczęście widmo kryzysu nie snuje się uczelnianymi korytarzami, więc badania w Imperial College idą pełną parą (angielski punkt widzenia), tudzież niespiesznie (polski punkt widzenia). Wesoło nakłuwam mózgi, miażdżę żelki, maluje słonie, pucuje, kroje i rachuje kości, a czasem zdarzy się poczytać jakieś naukowe tomiszcze.
Moim głównym projektem jest badanie zależności między strukturą istoty gąbczastej w kości udowej a rozmiarami/masą/sposobem poruszania zwierząt. Przeskanowałem już około 100 różnych gatunków - od tyciej ryjówki (długość kości udowej 4mm) po "byczego" słonia, a w kolejce czeka następne 50 egzemplarzy. Na dinozaura przestałem już liczyć. Chociaż na horyzoncie majaczy jakiś kopalny ptak.


Generalnie wszystko idzie gładko, dopóki problem nie zakłóci naszej radosnej działalność. Ponieważ badania to wręcz wymarzony poligon dla praw Murphy'ego, problem pojawi się na pewno. A kłopoty może sprawić wszystko...
W wersji ekstremalnej procedura dla kości wygląda następująco. Każdy gnat należy oczyścić, zmierzyć, sfotografować i skatalogować. Następnie kość idzie do tomografu, gdzie wykonywane są 3 skany: całości, główki (head) i knykci (condyle). Gdy kość jest bardzo długa trzeba wykonać co najmniej dwie projekcje, a potem poskładać otrzymane obrazy - to w przypadku skanu całości. Z za dużych końców trzeba wykroić centymetrowe sześciany, oczyścić i zeskanować. Powody są dwa: 1) im mniejszy obiekt umieścimy w stożku promieniowania, tym lepszą rozdzielczość możemy uzyskać, 2) jeżeli jakakolwiek część skanowanego obiektu opuszcza wiązkę promieniowania, na uzyskanym obrazie pojawiają się zakłócenia. Następnie skany są oczyszczane i układane w trójwymiarowe stosy, z których usiłujemy wycisnąć dane. Tyle szczegółów technicznych.
Procedura, jak widać, nie jest zbyt skomplikowana, ale na każdym etapie może się coś sp... popsuć. A to zostaniemy zarzuceni workami bezimiennych kości, a to dostaniemy nogę nie pierwszej świeżości, a to obiekt poruszy się podczas skanowania, skanów nie da się złożyć, a sprzęt odmówi posłuszeństwa. Do tej pory przeżyliśmy zapaść komputerów, jak i kilkakrotne awarie samego tomografu. O błędach w programach analitycznych nie wspominając.
Jeszcze nie udało się pokroić kości przed skanowaniem, ale wszystko przed nami... przymierzamy się.


Just blog it!
Jak się okazuje, regularne pisanie bloga "nieco" mnie przerosło. Niemniej wole mieć o czym pisać i nie mieć na to czasu, niż mieć czasu w nadmiarze i nic do napisania. Zatem w najbliższym czasie poprawy nie obiecuję.

Tymczasem życie toczy się dalej.

________________________________
1Dzień, w którym stanął Londyn - przypadkiem premiera remake'u klasycznej opowieści SF "Dzień, w którym stanęła Ziemia" zbiegła się z zimowym kataklizmem; aż dziwne, że nikt nie wykorzystał tego do promowania filmu!?
2Badania - kto by chciał tak zarabiać na życie? - powiedzonko, którym zaprzyjaźniony doktor zwykł kwitować swoje naukowe "wpadki".