header-photo

Tradycyjne angielskie śniadanie

Każde dziecko wie, że życie Anglika kręci się wokół „domu publicznego”, przez pospólstwo zwanego pubem. Tu każdy człowiek znajdzie wytchnienie po pracy, azyl przed gniewem współmałżonka/-ki czy beztroską pogawędkę nad pintą ale. Tu także wpadnie na śniadanie, by pokrzepić nadwątlone nocnymi przeżyciami ciało obfitą liczbą kalorii. Konsumpcję tradycyjnego brytyjskiego śniadania w naturalnym otoczeniu pubu można niewątpliwie zaliczyć do jednej z ważniejszych atrakcji kulinarnych Wysp, tuż obok słynnych fish’n’chips zawiniętych w Times’a. Doniosłość tego wydarzenia odciśnie głębokie piętno na niezahartowanym ciele obcokrajowca i nieraz powróci do niego falą wspomnień.




Śniadanie, jak słusznie prawią dietetycy, jest najważniejszym posiłkiem dnia, albowiem dostarcza nam niezbędnej energii na rozruch rozleniwionego organizmu. Niewątpliwie Brytyjczycy podchodzą do problemu śniadania ze swoistą dozą pomysłowości i wyczucia. Angielskie śniadanie jest bowiem w stanie przyprawić każdego o zawał serca, nim dzień się na dobre rozpocznie. Dość powiedzieć, że na sam widok ociekającej tłuszczem porcji krew ścina się w żyłach, zatykając życiodajne arterie, a serce zamiera w trwożnym oczekiwaniu gastronomicznego finału.

Pozwól, drogi Czytelniku, że naszkicuję przed Tobą jakże ułomny kontur tego zjawiska.
Wyobraź sobie słoneczny niedzielny poranek. Właśnie docierasz dziarskim krokiem pod drzwi ulubionego pubu. Od progu wita Cię przyjazny gest barman, który oferuje Ci przegląd najświeższej prasy. Dziś jest Twój wielki dzień, spędziłeś już trochę czasu w Anglii, ale jak dotąd nie miałeś sposobności spróbować angielskiego śniadania – a to praca stała na przeszkodzie, a to skłonność do leniuchowania. Dziś się to odmienni. Z poczuciem determinizmu sytuacji, leniwie kartkujesz gazetę.

Aż wreszcie stawiają przed Tobą ów wyśniony, wymarzony posiłek.

Twój wzrok prześlizguje się rozpaczliwie od smażonych kiełbasek ku plastrom spieczonego boczku wieńczących okrąg sadzonego jajka. Szklista glazura tłuszczu łączy się z zawiesistym pomidorowym sosem, który oblepia ziarna gotowanej fasolki. Szczęśliwie zabrakło porcji smażonego (a jakże!) black pudding, czyli swojskiego czarnego salcesonu w formie kaszanki. Odwracasz spojrzenie, by znaleźć chwilę wytchnienia na rumianych grzankach. Desperackim ruchem ręki sięgasz do tego ostatniego przyczółku zdrowego żywienia, nie przeczuwając grożącego ci niebezpieczeństwa. Pod osłoną pieczonego chleba kryją się bowiem hash brown – smażone w głębokim oleju złociste, ziemniaczano-cebulowe trójkąciki. Wstydliwie ukryta porcja witamin, która przycupnęła na brzegu talerza pod postacią połówki, grillowanego pomidorka, nie zaprząta twojej uwagi tak, jak ogromniasty, grzybowy kapelusz kojarzący się raczej z muchomorem niż swojską pieczarką. Nerwowo przełykasz ślinę, lecz dziarsko chwytasz za sztućce, by rozprawić się z kaloryczną bestią. Kęs za kęsem przedzierasz się przez ziszczony koszmar dietetyka, gdy nagle czujesz suchość w gardle. Czym popić tak "przytłuszczającą" porcję jedzenia? Dopuszczalna jest w prawdzie filiżanka herbaty obowiązkowo z mlekiem, ale czujesz, że dziś możesz iść na całość. Przepłukujesz gardło ciemnym Guinnessem. Nareszcie czujesz się spełniony.

Tym barwnym opisem nie chcę bynajmniej zniechęcić nikogo do kulinarnej rozpusty. Śniadanie angielskie jest tłuste, syte, smaczne, jeśli wziąć poprawkę na angielskie standardy, i najczęściej obfite. Przeciętny Anglik bierze się bowiem od razu za podwójną porcję nie zaprzątając sobie głowy zestawem podstawowym. Posiłek taki zalega wprawdzie ciężką kulą w żołądku, ale także z łatwością ukoi dolegliwości dnia minionego i przygotuje organizm na przeboje kolejnego wieczoru. Należy je tylko stosować z umiarem i wyczuciem, jako jednorazowe szaleństwo, nie jako codzienną rutynę.

Smacznego!


Informacje praktyczne:
Śniadanie w powyższym kształcie można zjeść w pubach pod egidą Wetherspoon. Cena zestawu podstawowego (bez tostów) to ok. £3. W tej samej cenie dostępna jest także opcja wegetariańska. Powyższy zestaw można wzbogacić o filiżankę herbaty i tosta. Jeżeli i naszą pociechę chcemy uraczyć angielskim śniadaniem, w ofercie są specjalne zestawy. A dla głodomorów znajdzie się zestawu podwojony, czyli farmhouse.
Angielskie śniadanie w rozmaitych konfiguracjach serwowane jest w większości pubów i kawiarni do godziny 12.00 (później zaczyna się pora lunchu). Wydatek, jaki poniesiemy za niebywałą przyjemność obcowania z poranną specjalnością Wielkiej Brytanii, zamyka się w górnej granicy pięciu funtów na osobę.