header-photo

Gorąco jak na Arrakis zimą

 

Powyższe powiedzonko wpadło mi do głowy parę lat temu, gdy pogrywałem w Dune podczas fali letnich upałów. Chociaż za żarem lejącym się z nieba nie przepadam, z żalem muszę stwierdzić, że w czasie niemal rocznego pobytu na angielskiej ziemi prawdziwie gorących dni uświadczyłem niewiele. Zliczyć je można na palcach jednej dłoni zasłużonego pracownika tartaku. Do refleksji skłoniło mnie kilka ciepłych dni na progu jesieni. Na "złotą polską" nie ma co liczyć, ale kto wie czym Anglia jeszcze zaskoczy.

Na własnej skórze przekonałem się o prawdziwości brytyjskich powiedzonek meteorologicznych. Po nawet krótkim pobycie na królewskiej ziemi wypada przytaknąć stwierdzeniu, że tylko Wielka Brytania ma prawdziwą pogodę, inne kraje mają po prostu klimat. Powiadają, że angielska pogoda zmienną jest, niczym kobieta, chociaż tak kapryśnej niewiasty ze świecą trzeba szukać... chociaż tu mogę być w błędzie. W cyklu dobowym można doświadczyć kilku zmian meteorologicznych - dzień rozpoczęty opadem deszczu, przejdzie w słoneczne popołudnie, zaowocuje mroźnym wieczorem, a zakończy się duszna nocą. Pogoda na Wyspach jest wdzięcznym tematem do rozmowy, dwoi się i troi, by dostarczyć ludziom tematów do pogawędek... jednak to o kobietach można rozmawiać bez końca. Zwłaszcza, że a na złośliwości wyspiarskiej aury nie ma dobrego sposobu.

Dwie zaobserwowane przeze mnie metody mogą pełnić co najwyżej rolę listka figowego. Pierwsza szkoła, imigrancka, propaguje znaną i sprawdzoną metodę na cebulkę, czyli od warunków atmosferycznych odcinamy się kilkoma warstwami odzieży (lub w przypadku dni słonecznych upychamy wszystko do plecaka). Jeśli mamy krzepkie ramiona oraz dużą torbę, to metoda w sam raz dla nas. Druga szkoła, tubylcza, wymaga bardziej siły charakteru i hartu ducha, i końskiego zdrowia. Należy się ubrać w to, co lubimy, i nawet śnieżna zamieć nie powinna nas powstrzymać od założenia hawajskiej koszuli i sandałów. Notabene strój taki doskonale sprawdza się podczas podróży londyńskim metrem, więc spróbować nie zaszkodzi. Obojętnie jakiej metody byśmy nie wybrali, słonecznych dni wciąż będzie nam mało, a kiedyś Wielka Brytania była imperium, nad którym słońce nie zachodzi. Kto wie, czy Anglik również skrycie nie marzy o rekonkwiście dawnych kolonii. Może warto wyruszyć na podbój antypodów?