header-photo

Pierwszy kubek czekolady

Chocolate Is The Answer! Who Cares What the Question Is!

Jeżeli Ty zastanawiasz się nad pytaniem, nie znajdziesz w tym artykule satysfakcjonującej odpowiedzi. Czekolada - ten znany powszechnie przysmak przebył długą drogę z Nowego Świata, nim przybrał obecną, słodką postać.

Płynna czekolada wyrabiana przez Majów i Azteków w niczym nie przypominała współczesnego napoju. Pierwotnie była to pienista mieszanina miazgi kakaowej, chilli i wody, niekiedy uszlachetniana dodatkiem wonnych kwiatów, mąki kukurydzianej, sproszkowanej kory, czy wreszcie złota lub srebra. Jak widać wszystko, co dobre, bierze swój początek z mętnej prazupy (podobnie historyczne piwo miało postać wodnistej brei). Ze względu na nieciekawą konsystencję napój starano się możliwie dobrze wymieszać poprzez przelewanie z jednego naczynie w drugie i spijano wytworzoną w ten sposób gęstą piankę z wierzchu. Mimo niezbyt atrakcyjnego wyglądu zaszczyt spożywania czekolady był jedynie udziałem wojowników, kapłanów oraz szlachty, a to ze względu na wartość i cenę, jaką posiadały poszczególne składniki napoju. Przykładowo za sto ziaren kakaowca można było zakupić niewolnika lub dużego indyka, za dwanaście - usługi kurtyzany.

U swych źródeł 'gorzka woda' (xocolatl z nahuatl) traktowana była jako napój stymulujący. Z zapisków anonimowego konkwistadora możemy dowiedzieć się, że ktokolwiek spożył kubek tego napoju, nieważne jakby nie był zmęczony, mógł pracować przez cały dzień niejedząc nic ponadto. Ponoć król Montezuma wypijał 50 czasz dziennie, musiał być więc tytanem pracy. Właściwości odżywcze i wzmacniające czekolady po dziś dzień pozostają w mocy. Rozbita laboratoryjnie na cząsteczki czekolada ujawnia swe sekrety: psychoaktywne anandamidy, stymulujące kofeina i teobromina, regulujący pracę układu nerwowego tryptofan, dobroczynny dla układu krwionośnego magnez czy w końcu wysoce energetyczne węglowodany. Istny róg obfitości.


Czekolada miała też swój udział w azteckich obrzędach natury religijnej. Co ciekawe również hiszpański kościół docenił własności czekolady, czyniąc zeń postny napój energetyczny. Współcześnie czekolada już tylko symbolicznie towarzyszy świętom religijnym, głównie pod postacią słodkich zajączków i gwiazdorków. Chociaż przez niektórych sam napój obdarzany jest wręcz boskim kultem.

Świeże ziarna kakaowca mają intensywny, gorzki smak i dopiero proces fermentacji pozwala wydobyć z nich pożądaną pieszczotę podniebienia. Pierwsze ziarna kakaowca dotarły do Starego Świata za sprawą nie-tak-znów-pionierskiej wyprawy Krzysztofa Kolumba w roku 1502, lecz dopiero konkwistadorska podróż Hernanda Corteza zapoczątkowała głód "brązowego złota". Wówczas za doskonalenie pierwotnych receptur króla Montezumy zabrali się hiszpańscy mnisi, zaprawiając napój bogów (theobroma cacao dosłownie pokarm bogów) cukrem oraz anyżem, wanilią, bądź cynamonem. W ten sposób czekolada uzyskała aprobatę hiszpańskiego monarchy. Zazdrośnie strzeżony przepis opuszcza Hiszpanię dopiero po stu latach za sprawą anonimowego Florentyńczyka. Dodatek mleka to już sprawka angielskiego medyka, sir Hansa Sloane. Obecnie czekolada nie może się już obyć bez słodyczy cukru i delikatności mleka. Nie bez znaczenia jest również pikantna nuta chilli, chociaż dodatek ten nie spotyka się z powszechnym uznaniem.

Ekspansja czekolady na dwory europejskich możnowładców owocowała nie tylko dodatkami smakowymi, ale i ulepszeniem procesu warzenia. Pierwszym wynalazkiem jest specjalna, drewniana ubijaczka molinillo, dzięki której uzyskanie gęstej, jednorodnej piany staje się zadaniem dziecinnie łatwy. Rosnąca popularność czekolady wymusza także zmiany w produkcji, takie jak powstanie młynów mielących kakaowe ziarna czy wzrost liczby plantacji kakaowca. Wszędobylscy Holendrowie rozwożą sadzonki boskiego drzewa niemal po całym świecie. Z kolei w czasie rewolucji przemysłowej Konrad Jan van Houten, holenderski chemik, odkrywa metodę uzyskiwania czekolady w proszku, produktu łatwo rozpuszczalnego, a co więcej taniego. Czekolada traci zatem swój arystokratyczny status i staje się wreszcie dobrem dostępnym dla przeciętnego obywatela.

Jakakolwiek nie byłaby historia smakowitego napoju, nie ma to jak kubek gorącej czekolady na przełamanie pierwszych lodów. Swoją drogą mrożona czekolada też jest niczego sobie... by zainaugurować otwarcie mojego blogaska. Mam nadzieję dzielić się na jego łamach recenzjami planszówek, książek i filmów, relacjami z podróży oraz wrażeniami z kontaktów z obcymi kulturami i smakołykami z różnych stron świata. Kto wie, może odsłonię też przed blogową społecznością swoje stany depresyjne i ambicje artystyczne.